Gamescom i najhojniejsze jak dotąd przedstawienie nowej gry już za nami! Zbierzmy więc teraz wszystkie dotychczasowe informacje zaprezentowane przez SEGĘ oraz pozostałych współpracowników Sonic Team i zobaczmy, jak będzie wyglądała najnowsza przygoda pędzącego jeża!
8 listopada. To taką datę premiery znaleźliśmy na końcu trailera, przedstawionego na otwarciu Gamescom, o którym pisaliśmy parę dni temu. Wypuszczenie gry w tym miesiącu cieszy nie tylko z powodu krótszego oczekiwania. Sega długo pozwalała fanom podejrzewać, że wybranym terminem jest Boże Narodzenie, jednak na to wygląda, że tradycją staje się wypuszczanie nowych gier z Soniciem w listopadzie. Ogłaszając premierę gry w tym miesiącu pokazuje, że Sonic Team musi być wyjątkowo pewny jakości nowego produktu. W rzeczywistości, jak mówi szef zespołu Takashi Iizuka, prace nad Sonic Frontiers trwają już od 2017, czyli praktycznie od samego wydania Sonic Forces, gdy zespół zaczął rozglądać się za nowymi pomysłami po wyczerpaniu starego formatu. Jak podaje Famitsu, w ten sposób projekt dojechał spokojnie do 80% ukończenia na początku lipca. W większości, jak widać, w tajemnicy przed fanami, co nie dziwi, widząc jak wielką presję potrafią wywierać fani podekscytowani ideą “zdefiniowania na nowo współczesnych gier z Sonicem”. Wydaje się, że Sega poszła śladem dobrych praktyk Valve przy okazji produkcji Half-Life Alyx i po prostu ogłosiła grę, kiedy uznała jej stan za godny do prezentacji, co mogło wreszcie wyeliminować okropną praktykę crunchy, która zmarnowała potencjał nie jednej gry z Sonicem.
To nie jedyny problem, z którego Sonic Team wyciągnął lekcje na przyszłość. Kierownictwo zespołu od samego początku niezmiennie podkreślało, jak bardzo projektanci wzięli sobie do serca rozczarowania fanów z minionych lat. Choć mowa tu nie tylko o ostatnim Sonic Forces, to już ta jedna część sprawiła, że nacisk na zwiększony czas gry stał się myślą przewodnią nowego dzieła SEGI. Rozległe przestrzenie otwartego świata idealnie spełniają to zadanie, pozwalając upchać w nich całe godziny eksploracji po nieznanych terenach. Zgodnie z opiniami szczęściarzy, którzy mieli dłuższą styczność z demem, barwny rozbudowany świat bardzo zachęca do zaglądania w każdy zakątek, a gra szczodrze nagradza ciekawość, ciągle podsuwając coś nowego do roboty i oglądania, na czym bardzo zależało autorom. Sonic Team intensywnie eksperymentowali, szukając “idealnej Otwartej Strefy”, która nie wyda się ani za mała nawet przy niezwykłych prędkościach Jeża, ani zbyt pusta, zapewniając właściwy balans znajdziek, zagadek, sekretów oraz oczywiście wrogów do pokonania. Co do tego ostatniego Morio Kishimoto, projektant i reżyser w Sonic Team, zapewnia, że choć walka z przeciwnikami będzie obecna, to nie jako walka sama w sobie, a raczej kolejna okazja na to, żeby zgrabnie wydobyć bogaty repertuar ruchów Sonica. To również zdaje się być odpowiedzią na mieszane opinie na temat podejścia z ostatnich lat, które zapoczątkowało Sonic Unleashed, zgodnie z którym to charakterystyka głównego bohatera była podporządkowywana mechanice konkretnych poziomów, nie odwrotnie, na czym często cierpiała jego szybkość. Tutaj to on ma być na pierwszym planie, a bezlik ataków, uników i kombosów jak Wild Crash czy Accel Rush, jest po prostu kreatywnym wykorzystaniem typowej dla stylu naszego Jeża prędkości, zwinności i rozpędu. To po stronie przeciwników, ich słabości i ataków, będzie leżała faktyczna niepowtarzalność, uzupełniona często absurdalnym rozmiarem, która zmusi nas do ciągłego kombinowania, jak ugryźć danego robota. Podobnie jak z zagadkami, które, choć pozornie znajome (wciśnij przycisk, zmieść się w limicie czasowym…), urastają do wyjątkowych doświadczeń, dzięki sprytnemu osadzeniu w świecie i wielu ścieżkach do celu.
No właśnie – kolejną rzeczą jest elastyczność i różnorodność zabawy, której od lat nie były w stanie zapewnić krótkie, intensywne poziomy. Tutaj, jak opowiada Kishimoto, tylko od nas będzie zależało, czy wyruszymy na poszukiwania przygód w nieco wolniejszym “Stylu akcji”, czy po prostu rzucimy się pędem przez krainy po najprostszej trasie w idealnym dla starych wyjadaczy wymagającym “Stylu wysokiej prędkości”. Pozwoli to czerpać przyjemność z wielokrotnego przechodzenia gry na mnóstwo sposobów, dzięki możliwości swobodnego poruszania się między jej obszarami i stopniowego odkrywania fabuły w naszym własnym tempie, co wnosi powiew świeżości do tradycyjnego sonicowego podejścia. Takashi Iizuka uważa, że Sonic Frontiers to jak dotąd najdłuższa gra z serii. W wywiadzie Kishimoto zdradza, że przejście głównej linii fabularnej zajmie 20-30 godzin, a pełne ukończenie doda co najmniej drugie tyle. W tym samym tekście zapewnia jednak, że nie ma mowy o znużeniu, bo choć otwarty świat kłóci się z ideą rosnącej krzywej trudności (nie da się poprowadzić gracza od najprostszych do najtrudniejszych poziomów), to projektanci pomyśleli o wszystkim – zaangażowanie graczy ma podtrzymać możliwość dodawania ulepszeń w drzewku rozwoju.
Kiedy zbierzemy wystarczającą ilość punktów umiejętności otrzymamy pierwszą zdolność, Cyloop, a za nim czeka kolejnych 11 zdolności, stanowiących część głównego drzewka oraz trzy kolejne, związane z rozwojem fabuły, ukryte za znakami zapytania. W ten sposób gracze nie tylko mają poczucie postępu, ale i urozmaicają walkę zależnie od gałęzi umiejętności, na którą będą wydawać punkty. Drzewko to przy tym nie jedyny sposób na poprawienie niektórych charakterystyk niebieskiego Jeża. Pomoże nam w tym zbieranie nasion i… stworzonek Koco, zamieszkujących wyspy i przypominających spetryfikowaną wersję Chao. Nasiona możemy przehandlować u Pustelnika Koco na siłę ataku lub obronę, natomiast odnalezione stworki chętnie przyjmie Starszy Koco i w podzięce podkręci nam szybkość albo maksymalną ilość pierścieni, którą możemy przechowywać. Ponieważ za jednym razem tracimy nie wszystkie, a 40 pierścieni, to ostatnie ulepszenie bezpośrednio wpłynie na liczbę obrażeń, które możemy przyjąć.
Ci, którym “nabijanie leveli” na wzór RPG/JPRG nie kojarzy się z grą o Sonicu, pewnie poczują się bardziej u siebie, gdy usłyszą o poziomach w Cyberprzestrzeni, które w pewien przewrotny sposób przywracają całości formę pierwszych gier z serii. Są one parominutową odskocznią od głównej linii fabularnej, nastawionej na szybkie wyzwanie z nagrodą, idealną do maksowania i powtarzania. Kiedy dodać do tego upór, z jakim Sonic Team promuje określenie “Otwartej Strefy” na przestrzeń, w której spędzimy większość czasu, nietrudno będzie porównać Cyberprzestrzeń do poziomów specjalnych. Na wejście do tych zbudowanych przez starożytną cywilizację bram również musimy sobie zapracować, zbierając klucze Portal Gears, i tak samo sukces w nich doprowadzi nas pośrednio do Szmaragdów Chaosu, dzięki otrzymywanym na tym poziomie Vault Keys; ponadto łatwo można przegapić wejście do nich. Nazwa Otwartej Strefy zamiast Otwartego Świata też nie jest aż tak na wyrost jak mogłoby się wydawać – przede wszystkim będzie więcej niż jedna, a każda z nich ma się charakteryzować wyraźnym odcięciem od pozostałych i choćby własnym biomem, wśród których Iizuka wymienia góry, las i wodospad. Analogicznie dla cyber-portali jak dotąd udało się wyłapać Green hill, Sky Sanctuary, Chemical Plant oraz… wyjątkowo zaplątaną autostradę. Skąd tak znajome klimaty? Iizuka wyjaśnia, że są to światy zrekonstruowane przez wirtualną rzeczywistość ze wspomnień Sonica. Wyjaśniałoby to obecność między innymi… Kota Biga, czekającego tam na nas z wędką, która to wiadomość z pewnością zelektryzowała Japończyków, uwielbiających łowienie w grach. Nas zapewne bardziej zainteresują nagrody, które będziemy mogli dostać za tokeny zdobyte w poziomie kocura, takie jak serca Amy, fragmenty Portal Gear, Dzienniki Głosowe czy Vault Keys.
Jakie jeszcze postacie napotkamy? Nie zapowiada się, żeby oprócz duchowego towarzystwa uwięzionych przyjaciół, Amy, Tailsa i Knucklesa, oraz tajemniczego udziału Eggmana miał pojawić się jeszcze ktoś znajomy. Przyjazne nam będą na pewno wspomniane Koco, które budzą szczególne zainteresowanie fanów, szczególnie tych, którzy tęsknią za Chao Garden, zwłaszcza że w pewnym momencie Sonic sam mówi do siebie, że wyspa Kronosa (pierwsza, jaką odwiedzamy), byłaby wspaniałym miejscem na taki ogród. Iizuka w wywiadach neguje jednak taką możliwość, wyjaśniając krótko, że na Chao Garden nie mamy co liczyć oraz że Koco mają zupełnie inną funkcję w grze niż Chao i grają ważną rolę w całej historii. Przede wszystkim jednak towarzyszyć będzie nam Sage, która jak wiadomo, nie będzie zbyt gościnna. Będzie to pierwsza gra od dawna, gdzie Sonic będzie naprawdę osamotniony.
Oznacza to ogromną zmianę nie tylko w mechanice – wielkie rewolucje dotknęły także nastrój. Sonic, który dotąd nawet w bazie Eggmana czuł się jak u siebie w domu, tu po raz pierwszy poczuje bezradność i zagubienie. Ian Flynn, którego wybrano do stworzenia scenariusza, a którego najlepiej znamy z komiksów IDW oraz Archie, idealnie wyczuł, jakie emocje powinniśmy przejąć od głównego bohatera, odpalając grę pełną przestrzeni i tajemnic. Nie ma śladu po motywacyjnych nutach Crusha 40, zamiast tego towarzyszy nam zamierzone poczucie pustki, budujące charakter całego archipelagu Starfall Islands. Gra będzie nas subtelnie kusić, nie zasypywać zawartością. Zabieg ma jednak o wiele większe znaczenie od strony fabularnej, gdyż pozwoli nam odczuć ciężar historii. Scenarzysta obiecuje mroczniejsze, dramatyczniejsze wydarzenia, podczas których optymistyczne nastawienie Sonica zostanie wystawione na próbę. Minimalizm wśród postaci paradoksalnie pozwoli zbudować dopracowane wątki dla starannie dobranej garstki, ożywić i pogłębić ich osobowość poprzez emocje i dialogi. Zwłaszcza Eggmana, którego widzimy już w pierwszych scenach, gdy zostaje wchłonięty do Cyberprzestrzeni. Tym razem zły naukowiec nie będzie płytkim złoczyńcą, pojawiającym się tylko po to, by przegrać z Sonicem, ale jak mówi Kishimoto, istotą ludzką z krwi i kości, faktycznie obecną w fabule. Ponadto scenarzysta, jako zapalony miłośnik niebieskiego Jeża, nie żałował nam nawiązań do innych historii i poprzednich gier, tak więc poleca słuchać, co ów bohater gada do siebie, bo “być może usłyszymy jakieś imię albo nazwę, które nas zaskoczy”.
Wraz z odkrywaniem tajemnicy zniknięcia Szmaragdów Chaosu na Starfall Islands wyjaśnią się związki między dziwnymi wydarzeniami, mieszkańcami wysp i sekretami antycznych ruin, a wszystko to jest dalekie od rozwiązania po przemierzeniu pierwszej wyspy archipelagu. Co spotkało towarzyszy Sonica? Dlaczego Sage próbuje go przepędzić? Wskazówki Flynna co do efektu jego pracy zdają się być najbardziej enigmatyczne ze wszystkich, które padają od autorów gry, jak zapowiedź pomocy przyjaciołom, gdy “stawiają czoła osobistym wyzwaniom”. Na szczęście już za niewiele ponad dwa miesiące będziemy mogli sami wyruszyć w podróż po nowym świecie Sonica. I to z polskimi napisami.
Oficjalne screeny z gry
Produkcja będzie dostępna na PC (Steam oraz Epic Games),PS4,PS5,Xbox One,Xbox Series X|S,Nintendo Switch
Zapraszamy także do przeczytania naszego starszego artykułu podsumowującego Gamescom, gdzie było dostępne demo gry Sonic Frontiers: Sonic Frontiers na Gamescom wraz z datą premiery.
Źródła: Game Informer, Tails’ Channel – Twitter